Kochani, bohaterką dzisiejszego odcinka naszego cyklu jest Pani Sylwia Golec-Kostrzewa! Uwielbiacie ją, wiem… Świetnie uczy, pięknie się uśmiecha, jest życzliwa, cierpliwa i pomocna. Fachowo posługuje się wiedzą ekonomiczną i zna wszystkie terminy naukowe z nią związane! Ale Pani Sylwia lubi też czytać książki, a ja – jako szkolna bibliotekara, postanowiłam wypytać, jakie i dlaczego! Z przyjemnością dzielą się z Wami tą wiedzą!
Agata Bartoszek: Kto i kiedy sprawił, że zaczęła Pani interesować się literaturą i sięgać po książki?
Sylwia Golec-Kostrzewa: Rodzice, nauczyciele, a nawet sąsiad z dzieciństwa prowadzący księgarnię – polecający co pewien czas coś interesującego dla takiego dziecka jak ja. Pochłaniałam książki, utożsamiałam się często z ich bohaterami, każda przeczytana pozycja przenosiła mnie w świat wyobraźni i była dla mnie kolejną, wielką przygodą.
Agata Bartoszek: Jakie były pierwsze tytuły, przy których śmiała się Pani i płakała?
Sylwia Golec-Kostrzewa: Pamiętam swoją pierwszą wizytę w bibliotece szkolnej, a było to w szkole podstawowej, pamiętam nawet pierwszą książkę, którą wypożyczyłam podczas tych odwiedzin: „Dzieci z Bullerbyn” szwedzkiej pisarki Astrid Lindgren. Od tej pory pokochałam Astrid i jej kolejne pozycje, np. wzruszającą historię “Bracia Lwie Serce” czy zabawne serie “Fizi Pończoszanki”. Będąc nastolatką, pokochałam “Anię z Zielonego Wzgórza”, była moją wyimaginowaną przyjaciółką. Razem z nią śmiałam się i płakałam, przeczytałam każdą część jej przygód. Sentyment do Ani pozostał do dziś…
Niektóre książki czytam kilka razy, zazwyczaj są to książki, które mają w sobie jakąś życiową mądrość i poruszają mnie do głębi. Idealny do powrotu jest “Mały Książę”. Sięgam po niego po paru latach, zawsze jestem zachwycona i wzruszona.
Agata Bartoszek: Czy miłość do książek szła u Pani w parze z czytaniem lektur szkolnych?
Sylwia Golec-Kostrzewa: Co do lektur szkolnych, muszę przyznać, że czytałam wszystkie, choć nie zawsze sprawiało mi to przyjemność. Pokonał mnie “Potop”, zachwyciła “Lalka”, a całkiem niedawno wróciłam do „Wiernej rzeki”, która nie jest już chyba w kanonie lektur szkolnych.
Agata Bartoszek: Które książki najbardziej wpłynęły na Pani myślenie o świecie i ludziach?
Sylwia Golec-Kostrzewa: Dorastałam i dojrzewałam razem z „Anią z Zielonego Wzgórza”, inspirowałam się jej codzienną siłą, humorem, utożsamiałam się z nią i zazdrościłam niekończących się pokładów energii i optymizmu. Bez względu na piętrzące się trudności, bez względu na to, co przyniesie nam los – Ania pokazywała mi, że zawsze jest kolejny dzień, zawsze jest wybór, zawsze jest szansa na lepsze. Dawała mi ona przykład, jak iść z odwagą przez życie, z uniesioną wysoko głową, pokazała, że nie ma rzeczy niemożliwych, a swoje marzenia trzeba zawsze realizować. Z serią o Ani spędziłam cenne i cudowne chwile, niezapomniane lekcje.
Agata Bartoszek: Jak Pani myśli, dlaczego uczniowie coraz mniej chętnie sięgają dziś po książki. Przecież na rynku wydawniczym nie brakuje dobrych tytułów…
Sylwia Golec-Kostrzewa: Część młodzieży czyta, a część nie, tak było zawsze. Jeżeli zostaliśmy zarażeni miłością do książek za młodu, to nie pozbędziemy się już tego uczucia i czytać będziemy już zawsze. Książek ukazuje się obecnie bardzo dużo i ważne jest, aby nauczyć się odnajdywać wśród nich to, co jest dla nas interesujące. W dużej mierze kształtowanie i rozwijanie kultury czytelniczej to rola rodzica oraz nauczycieli. W obecnych czasach młodzi ludzie czytają setki wpisów na portalach społecznościowych, lawinę wiadomości od znajomych na swoich komunikatorach, przeglądają strony internetowe i gdzieś w tym wszystkim znika książka, która z pewnością wnosi wiele więcej wartości do naszego życia.
Agata Bartoszek: No dobrze, to teraz pytanie konkretne i wymagające pojedynczej odpowiedzi: Jaka jest Pani książka życia i dlaczego nie da się o niej zapomnieć?
Sylwia Golec-Kostrzewa: Nie mam takiej jednej. Czytam i czytałam dużo o obozach koncentracyjnych, od „Medalionów” Nałkowskiej, opowiadań Borowskiego, Grzesiuka i wielu innych autorów. Ostatnie, które przeczytałam z takim motywem, to trylogia zapoczątkowana „Tatuażystą z Auschwitz” Heather Morris. Tego nie da się wymazać z pamięci, przeczytane raz – zostaje z człowiekiem i w człowieku już na zawsze.
Agata Bartoszek: Po jaką tematykę sięga Pani najczęściej?
Sylwia Golec-Kostrzewa: Wszystko zależy od dnia, od mojej kondycji. Ostatnio do poduszki spodobał mi się Guillaume Musso i oczywiście zamierzam przeczytać jego wszystkie pozycje.
Agata Bartoszek: Jakie jest najmądrzejsze zdanie/przesłanie życiowe znalezione w książkach przez Panią przeczytanych?
Sylwia Golec-Kostrzewa: Przesłanie autorki powieści „Ani z Zielonego Wzgórza” Lucy Maud Montgomery kierowane do nastoletniego czytelnika: „bądź sobą, walcz o swe prawo do odrębności. Broń cudzych, bo bez nich życie staje się szare. Bądź uczciwy. Pracuj i ucz się. Pokonuj trudności. Nie załamuj się przeciwnościami. Pozyskuj sobie przyjaciół”.
Hasło epikureizmu: „Carpe diem”, przejawiające się w wielu utworach literackich różnych epok, również pozostało w mojej pamięci.
Agata Bartoszek: Jaką książkę i dlaczego podarowałaby Pani najbliższej osobie w prezencie?
Sylwia Golec-Kostrzewa: Zazwyczaj pytam obdarowywane osoby 🙂
Agata Bartoszek: Kto, według Pani subiektywnej opinii, był najciekawszym pisarzem na świecie?
Sylwia Golec-Kostrzewa: Nie potrafię wybrać jednego. Wielu jest ciekawych, nie sposób ich porównywać i oceniać.
Rozmawiała: Agata Bartoszek